poniedziałek, 10 lipca 2017
Wrażenia z turnusu 26.06- 7.07 (2017r.) --> Dzień 2
My z kuzynką obudziłyśmy się o 7.30. O 8.25 usłyszałyśmy jak drzwi otwierane są mastercardem i wszedł psor Samuel Caracheero (mam nadzieję, że dobrze napisałam xd)
Ja poprawiałam właśnie koc a tu z buta wjeżdzam i puszcza tą muzykę z Gwiezdnych Wojen. Był smutny że nie mógł nas obudzić i kazał nam spać o tej porze xd
Pierwsze zajęcia były w grupach wiekowych. Ja jestem w tej najstarszej grupie, 4. Kuzynka jest w 2.
Na początku słuchaliśmy przewodnika, który trochę zanudzał ale potem przestał i nawet ciekawie gadał. Potem było wróżenie z fusów z psorką Elianą Avionette. Ja w swojej filiżance widziałam statek i jakiegoś gościa czy małpę XD
Potem mieliśmy świat czarodziejów, taką grę, coś jak mafia. Bardzo fajna, i nie musimy się specjalnie na niej wysilać bo prowadzi ją zawsze jakiś psor. Tak wgl to piszę psor/psorka, bo tak tam jest że się do nich zwraca per psorze/psorko.
Po grze było przyszywanie herbów, nawet mi to szło.
Następnie udaliśmy się na obiad. Potem fabuła, dokładniej bieg po różdzkę. Na początku poszliśmy na most i tam był goblin który kazał nam zrobić po 20 pompek. Potem starzec (psor Samuel XDD) z chorym pęcherzem. Chciał tabletki ale ich nie mieliśmy. Potem poszliśmy do różdzkarza (psor Agaton Da Silva) po te różdzki, ale on chciał cos w zamian. Trafiliśmy do trzech tropicieli, którzy grali elfów i chciali, żebyśmy wymyślili swój okrzyk. My mieliśmy "Dzikieee Pałkiii!", a kuzynka "Szybkieee kamienieee!". Pokierowali nas w stronę wrożbiarki, psorki Eliany, która wręczyła nam parę białych kamieni z runami i jakąś gałązkę. Potem udaliśmy się w stronę Fuego, któremu opowiedzieliśmy całą historię Quatronum, ze szczegółami więc nas pod koniec poganiał xd. Daliśmy mu jeszcze jeden z białych kamieni. Zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do goblina. Puścił muzykę i ta ńczyliśmy. Potem oczywiście do starca. Medytował na krześle i chciał lewitować, ale mu nie wychodziło. Pomogliśmy mu i podsadziśmy go w górę na krześle.
Wróciliśmy do różdzkarza, który nie chciał już kamieni, ale gałązkę. Daliśmy mu ją i podarował nam nasze różdzki.
Do pokojów wróciliśmy późno, jeszcze zjedliśmy kolację i wykończeni zasnęliśmy, by być gotowi na następny dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz